
Publicznie dostępne sieci bezprzewodowe są bez wątpienia niezwykle użyteczne, jednak korzystając z jednej z nich (szczególnie, jeśli to sieć darmowa i niezabezpieczona hasłem) powinniśmy pamiętać, że tak naprawdę narażamy się na ogromne ryzyko.
Sieci Wi-Fi są bowiem bardzo podatne na penetrację przez nawet średnio uzdolnionego hakera. Wynika to przede wszystkim z faktu, że choć sieci Wi-Fi stają się coraz powszechniejsze, to ich operatorzy nie zawsze stosują odpowiednie standardy bezpieczeństwa w celu ochrony korzystających z bezprzewodowego dostępu do Internetu użytkowników.
Doskonałym przykładem jest używanie do zabezpieczania sieci przestarzałego już kodowania WEP, które jest bardzo łatwe do złamania za pomocą narzędzi powszechnie dostępnych w Internecie. A po uzyskaniu dostępu do danej sieci wszystko, co musi zrobić haker, ogranicza się do pasywnego nasłuchiwania całego ruchu sieciowego w celu wyłowienia z niego wrażliwych danych poszczególnych użytkowników: loginów i haseł do kont bankowych, kodów CVC i numerów kart kredytowych czy danych logowania do portali aukcyjnych.
Najważniejszą zasadą bezpieczeństwa jest zatem powstrzymanie się od korzystania z zupełnie niezabezpieczonego hotspota (takie punkty dostępowe są często rozstawiane przez samych hakerów, by w bardzo łatwy sposób zdobywać dane korzystających z nich osób), a w przypadku obecności hasła sprawdzenie kodowania. Jeśli nie jest to współcześnie najbezpieczniejszy standard WPA2, omińmy takie Wi-Fi szerokim łukiem.
Algorytm WPA2 pozwala na stworzenie hasła o długości nawet 63 znaków, co w praktyce oznacza hasło całkowicie niemożliwe do złamania nawet przez bardzo wydajne komputery (dla porównania hasło mające jedynie 10 znaków w postaci małych i dużych liter, cyfr i znaków specjalnych wymaga około 2000 lat, by je skutecznie złamać).